Życie i działalność Franciszka Lebiedy–Patrona Szkoły

Opublikowano: czwartek, 01, luty 2018

Franciszek Lebieda, syn Franciszka i Marianny z Bałabuchów, urodził się 1 lipca 1906 roku we wsi Dzierążnia powiat tomaszowski. Jako dwuletnie dziecko stracił mamę, wychowaniem osieroconego siostrzeńca zajęła się ciocia Ewa Hałas, siostra mamy. Miała pięcioro własnych dzieci: Wacławę, Kazimierę, Jana, Antoniego i Ewę. Najmłodsza córka cioci Ewy, również Ewa, jako kilkunastoletnia dziewczynka, w czasie wojny została zamordowana przez Niemca, który „szablą ściął jej głowę za kopcem ziemniaków” (jak wspomina krewny
F. Lebiedy). Działo się to w Hucie Dzierążni. Wychowaniem Franciszka interesował się również brat matki– Józef Bałabuch. Ojciec, powtórnie ożeniony, nie zajmował się na co dzień synem, ale dbał o jego edukację. Chłopiec nie miał rodzeństwa. Do szkoły podstawowej uczęszczał w Dzierążni, a następnie kontynuował naukę w Męskim Seminarium Nauczycielskim w Szczebrzeszynie. Jak wynika ze wspomnień pani Zofii Samulak, wnuczki cioci Ewy, kolegą szkolnym Franciszka był ksiądz Tadeusz Boguta (razem przebywali na zesłaniu). Absolwenci seminarium uzyskiwali wykształcenie średnie pedagogiczne, uprawniające do nauczania w szkołach powszechnych. Ukończył też Szkołę Podchorążych Rezerwy nr 9A w Łukowie, zwaną potocznie „chorążówką”.
Z danych na temat szkoły wynika, że funkcjonowała ona w tej miejscowości w latach 1927-1929. Jej uczniów nazywano elewami. W trakcie nauki otrzymywali stopień starszego strzelca, a tylko najzdolniejsi (do których zaliczał się elew Lebieda) mogli poszczycić się uzyskaniem stopnia podchorążego. Następnie, po odbyciu ćwiczeń, dostał awans na pporucznika. Z rozmów z żyjącymi członkami rodziny oraz z zachowanych dokumentów wynika, że w 1933 roku pporucznik Lebieda uczestniczył w manewrach wojskowych we Włodzimierzu Wołyńskim, gdzie prowadził szkolenia dla rekrutów (o czym pisze pan B. Mróz w swoich wspomnieniach). Przed wojną był członkiem Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”.

W roku 1932 został zatrudniony jako nauczyciel w Starej Wsi. Włączył się w nurt pracy społecznej i był godnym kontynuatorem działalności kulturalno-oświatowej swojego poprzednika, Tadeusza Krechowicza. W pierwszym roku uczył w oddziale III wszystkich przedmiotów oprócz śpiewu oraz gimnastyki w III i IV, a w V i VI języka polskiego, historii, geografii, przyrody i rysunków. Nowo przybyły nauczyciel pan Franciszek Lebieda prowadził lekcję historii w oddziałach łączonych VII,VI i V, w obecności Inspektora. Tematy były ambitne– w klasie VII: „Władze samorządowe– odpowiedzi na pytania”. Klasa VI: „Dąbrowski, Legiony– zajęcia głośne”, klasa V: „W średniowiecznym klasztorze – zajęcia ciche”. Zdaniem kierownika „lekcja była dobra”. Według współczesnych pedagogów– to wyzwanie, będąc młodym, niedoświadczonym nauczycielem prowadzić zajęcia w trzech klasach równocześnie, wobec wizytatora. Był także „opiekunem Męskiej Drużyny Harcerskiej, Szkolnej Kasy Oszczędności, Kooperatywy Uczniowskiej i Samorządu Uczniowskiego, gminnym referentem Ochrony Przyrody”. Założył w Starej Wsi organizację „Strzelec”. W ramach jej działalności młodzież męska szkolona była w sposób wojskowy– z musztry i strzelania. Absolwenci, nawet powojenni, wspominają żołnierski sposób bycia nauczyciela oparty o ład, porządek, dyscyplinę, posłuszeństwo i ustaloną hierarchię wartości. Z inicjatywy pana Lebiedy odbyła się pierwsza wycieczka jednodniowa do Zamościa, sfinansowana z pieniędzy zaoszczędzonych przez dzieci w SKO (czerwiec 1937 ) i dwudniowa do Lublina (2 i 3 czerwca 1938 roku). Z racji nauczania języka polskiego, historii i rysunków, odpowiedzialny był za obchody: Święta Odrodzonej Rzeczypospolitej 11 listopada, 3 Maja, imienin Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego (19 marca) oraz Prezydenta Ignacego Mościckiego (1 lutego). Mimo niedługiego stażu pracy, dostrzeżono jego wiedzę i kompetencje, wykorzystując to podczas konferencji miesięcznych Rady Pedagogicznej, w czasie których wygłaszał referaty. Teorię łączył z praktyką, prowadząc lekcje koleżeńskie dla nauczycieli, o czym można przeczytać w licznych protokołach. Na uwagę zasługuje zapis z dnia 30 listopada 1936 roku dotyczący lekcji plastyki przeprowadzonej przez pana Franciszka Lebiedę oraz referatu „Ćwiczenia rysunków w szkole”. Sposób omawiania zajęć i treść referatu świadczą, że ówczesna i dzisiejsza metodyka nauczania niewiele się różnią, a hospitowany nauczyciel był mistrzem w swym przedmiocie, czego dowodem obrazy jego autorstwa, które są w posiadaniu miejscowej parafii: „Matka Boża Niepokalana”, „Jezus w grobie”, „Jezus w Ogrójcu”- wystawiany na Wielkanoc, „Święty Władysław”. Wiele dzieł o tematyce świeckiej zdobiło i zdobi prywatne mieszkania osób obdarowanych przez pana Lebiedę. Inne znajdują się w domu cioci Ewy, należącym obecnie do jej wnuka, pana Aleksandra Hałasa mieszkającego w Bielsku Białej oraz u drugiego wnuka, pana Mirosława Oberdy, zamieszkałego w Dzierążni. Dorobek malarski nauczyciela, jak głosi wieść, był bardzo bogaty, ale nieznane są losy większości obrazów, o których istnieniu opowiadają starsi mieszkańcy naszej wsi. Swoje zbiory udostępnili nam: p. J. Atras, p. M. Terecha i p. J. Lubański z Bychawy. Pan Lebieda pozostawił po sobie również wiele rysunków i szkiców. Utrwalił na nich wspomnienia z ważnych dla siebie i społeczności lokalnej miejsc. Tematyka prac była różnorodna: sceny biblijne i batalistyczne, martwa natura, kwiaty i zwierzęta oraz ilustracje dla dzieci.

                Pan Franciszek Lebieda to nie tylko nauczyciel, malarz, ale i wielki patriota, który walczył o wolność ojczyzny. We wrześniu 1939 roku Franciszek Lebieda- oficer Wojska Polskiego 0322, został zmobilizowany do I-go Dywizjonu 2 Pułku Artylerii Ciężkiej w Chełmie jako oficer gospodarczy majora Dylki i skierowano go do walk na Pomorzu, o czym czytamy w kronice pana Chrzanowskiego. Przeszedł szlak bojowy przez Kamień, Tucholę, Bydgoszcz, Toruń. W walkach pod Kutnem dostał się do niewoli niemieckiej, skąd udało mu się zbiec. Zdążył jeszcze na rozpoczęcie roku szkolnego 1939/40, które ze względu na działania wojenne odbyło się 1 listopada. Rozpoczęły się represje niemieckie w szkole- usunięto wszystkie portrety słynnych Polaków (oprócz Marszałka Józefa Piłsudskiego), a także podręczniki do języka polskiego, historii i geografii. Polskie książki zastąpiono prenumeratą czasopisma „Ster” . Był to miesięcznik wielkości połowy gazety, szerzący propagandę niemiecką w języku polskim.

                Już w grudniu 1939 r. Franciszek Lebieda- porucznik, pseudonim „Gryf” („Śreniawa”, „Lotos”) zaczął organizować w najbliższym otoczeniu Ruch Oporu pod nazwą Związek Walki Zbrojnej. Utworzył jeden pluton, pełniąc w nim funkcję oficera szkoleniowego, „kolportował podziemną prasę” („Ofiary wojny i okupacji z Bychawy i regionu”, str. 88). Nie przerywał pracy pedagogicznej w szkole. Nie chciał podporządkować się zakazom władz niemieckich, uczył języka polskiego i historii, dbając jednocześnie o bezpieczeństwo dzieci. „Stójki” pilnowały dróg, a na wieść o zbliżających się Niemcach uczniowie uciekali w „Kaproniowe Doły”. Waleczny nauczyciel Franciszek Lebieda wstąpił ze swym batalionem w szeregi Armii Krajowej.

                Franciszek Lebieda nieprzerwanie działał w Ruchu Oporu. Pod koniec 1943 roku dowodził 3 plutonami i przyłączył się z nimi do Batalionów Chłopskich. Pod jego dowództwem walczyło ponad trzydziestu partyzantów, wszyscy wymienieni są w „Słowniku biograficznym żołnierzy Batalionów Chłopskich”. Po scaleniu Batalionów Chłopskich z Armią Krajową został dowódcą kompanii i instruktorem kursu podoficerskiego w placówce AK/BCh Zakrzew (której komendantem od maja 1944 roku był Stanisław Goluda). „Gryf” prowadził szkolenia teoretyczne. Według źródeł pozyskanych ostatnio w Dzierążni był „kapitanem partyzantów”. Dokonywał akcji sabotażowych– zniszczenie wirówki w zlewni mleka, magazynu zbożowego w Wysokiem i akt kontyngentowych w gminie Zakrzew, o czym pisał pan Chrzanowski w swej kronice. „4 marca 1944 roku Franciszek Lebieda oraz Ignacy Herecki ps. „Wysocki” i lekarz medycyny Józef Mączka ps. „Rolski” – przywódcy miejscowego Ruchu Oporu omal nie padli ofiarą donosu… Ostrzeżeni w porę , uciekli” („Ofiary …” str.88). W maju 1944 roku oddział porucznika „Gryfa” walczył z Niemcami na trasie Lublin– Wysokie (koło Piotrkówka). 2 lipca tego roku odbył potyczkę z cofającymi się Niemcami pod lasem Podgaj, a 16 lipca– w lesie Wojdat koło Stawiec. Armia niemiecka wycofywała się z Lubelszczyzny przez Starą Wieś w dniach 25– 28 lipca 1944 roku. Pan Lebieda za udział w wojnie obronnej, organizowanie Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i walkę z okupantem, musiał zapłacić wysoką cenę. Został aresztowany przez NKWD 26 listopada 1944 roku, w domu Franciszka Szubartowskiego we wsi Stawce. Razem z nim aresztowano komendanta gminnej placówki Zakrzew, kapitana Stanisława Goludę ps. „Mochnacki”. Wywiezieni do Bychawy, pod eskortą doprowadzeni do więzienia w Kraśniku, gdzie ich drogi się rozeszły. Porucznik Franciszek Lebieda skazany został na zesłanie, przedtem jednak więziony w Krasnymstawie, a potem w Zamościu. 21 stycznia 1945 wywieziony transportem z Lublina do obozu 326II w Nagornej (północny Ural). Następnie przebywał w obozach w obwodzie swierdłowskim (Kostoucha, Rież i Samocwiet). Pracował w kopalniach węgla, kamieniołomach i przy wyrębie drzew w syberyjskiej tajdze. Wrócił 2 listopada 1947 roku i przez dłuższy czas ratował nadwątlone zdrowie. „Po powrocie represjonowany przez Urząd Bezpieczeństwa” („Słownik biograficzny żołnierzy Batalionów Chłopskich, str. 323”) i zdegradowany do stopnia pporucznika. Jedynymi pamiątkami z Uralu będącymi w posiadaniu rodziny są dwa krzyże, dwa medaliki i sygnet, łączące motywy religijne i patriotyczne (Matka Boska i orzeł). Krewni wspominają też o znalezionej w łagrze złotej obrączce, łyżkach, igłach, które sam wykonywał. Do pracy w szkole przystąpił w 1948 r. „Zachowując niezłomną wolę społecznego działania i realizm polityczny Franciszek Lebieda w 1949 r. zorganizował w Starej Wsi Koło Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, a w 1950 Koło Polskiego Czerwonego Krzyża”, w ramach którego prowadził szkolenia sanitarne. Był znanym i cenionym działaczem tej organizacji w regionie. W trosce o zdrowie dzieci i dorosłych, sprowadzał do Starej Wsi lekarzy zrzeszonych w PCK, którzy społecznie przeprowadzali badania. Mając wojskowe przygotowanie sanitarne, robił opatrunki zranionym uczniom, a nawet dorosłym mieszkańcom wsi. Uczył tego dzieci ze starszych roczników. Miał dobrze wyposażoną apteczkę. W klasach zorganizował kąciki czystości i dążył do wyrobienia u uczniów nawyku dbania o higienę ciała, ubioru i otoczenia. Organizował konkursy czystości, założył w szkole „Klub Wiewiórka”. Ogromną wagę przywiązywał do estetyki uczniowskich przyborów, zeszytów i pisma. Uważał, że zeszyt jest wizytówką ucznia. Kaligrafia, czyli sztuka pięknego pisania, była w jego mniemaniu jedną z ważnych umiejętności, którą każdy uczeń powinien opanować. Podczas lekcji języka polskiego i historii (której uczył tylko do końca wojny, ze względu na swoją przeszłość), oprócz przekazywania wiadomości, wpajał zasady dobrego zachowania, kształtował wartości. Najważniejsze to: patriotyzm i honor, nauka, praca. To wyznaczniki jego drogi życiowej. Dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem z nauczycielami, pełniąc funkcję doradcy metodycznego z zajęć technicznych. Rok 1957 przyniósł założenie Koła Terenowego Związku Bojowników o Wolność i Niepodległość, był jego prezesem. Zakres swoich umiejętności powiększył o fotografię, którą amatorsko się zajmował. W dokumentach szkolnych i Kronice Straży Pożarnej znajdują się liczne zdjęcia autorstwa pana Lebiedy, dokumentujące ważne wydarzenia w życiu szkoły i społeczności lokalnej. Kolekcjonował również monety, ich zbiór znajduje się w prywatnych rękach jednego z członków rodziny. Jedyną niepotwierdzoną dziedziną jego działalności, o której wspominają krewni i „Słownik biograficzny żołnierzy Batalionów Chłopskich” jest poezja. Nie udało nam się dotrzeć do żadnych tekstów poetyckich autorstwa pana Lebiedy. Należał do Ochotniczej Staży Pożarnej w Starej Wsi, wspierając druhów swoimi umiejętnościami. Z dumą nosił mundur strażacki. Był lokalnym mecenasem sztuki– współpracował z Muzeum Regionalnym w Krasnymstawie, o czym w czasopiśmie „Nestor” 2(28) 2014. Z tekstu wynika, że Franciszek Lebieda gromadził wytwory sztuki ludowej oraz dostarczał je do wspomnianego muzeum, w którym znany był jako malarz. W szkole w Starej Wsi pracował do 1970 roku, skąd odszedł na zasłużoną emeryturę i zamieszkał w Domu Nauczyciela w Bychawie, gdyż nie posiadał własnego mieszkania. Całe życie spędził w wynajmowanym pokoiku. Pan Franciszek Lebieda– zasłużony nauczyciel, patriota, społecznik i długoletni członek straży pożarnej był wielokrotnie odznaczany za swoje zasługi.

Zmarł nagle 23 kwietnia 1981 roku, w obecności kuzyna, pana Mirosława Oberdy, na progu domu rodzinnego. Był wtedy w gościnie u dalszej rodziny we wsi Dzierążnia w województwie zamojskim. Tam został skromnie pochowany, obok mogiły swoich rodziców. Wcześniej zbudował im nagrobek z napisem „Kochanym rodzicom – syn”. Jedyny syn, który nigdy nie założył własnej rodziny.

W dowód wdzięczności i uznania Rada Rodziców, jako przedstawiciel społeczności szkolnej i lokalnej ze Starej Wsi, ufundowała Patronowi nowy nagrobek, w 36 lat po śmierci. 30 lat trwał pan Franciszek Lebieda w biernej pamięci absolwentów, współpracowników, mieszkańców Starej Wsi i okolic. Dopiero podczas przygotowań do jubileuszu 80- lecia szkoły i parafii bliższe poznanie życia oraz działalności tego człowieka pozwoliło odkryć jego niezwykłość: 38 lat pracy nauczycielskiej, udział w II wojnie światowej, działalność w Ruchu Oporu, zesłanie, praca na rzecz społeczności lokalnej, własna twórczość artystyczna- malowanie, rysowanie, fotografia, poezja, kolekcjonerstwo i inne pasje. Interesował się uprawą rzadkich odmian roślin. Do takich w jego czasach należała kukurydza. Założył też szkółkę drzewek owocowych. Patrząc na całokształt Jego dokonań, osiągnięć, zainteresowań można nazwać pana Lebiedę człowiekiem renesansu. Tak był postrzegany przez ówczesne społeczeństwo. Jedyną skazą zapamiętaną w środowisku była porywczość, gwałtowność w reakcjach na niewłaściwe zachowania uczniów, obserwowana w czasach powojennych, spowodowana przeżyciami i doświadczeniami związanymi z zesłaniem i inwigilacją po powrocie. Postać pana Franciszka Lebiedy uosabia wszystkie istotne wartości zawarte w Programie Wychowawczym Szkoły, a wśród nich: patriotyzm, honor, odwaga, duma, mądrość, nauka, szacunek, piękno, pasja, kultura, kreatywność. To niezaprzeczalny autorytet, który całe życie poświęcił Starej Wsi, pracując tu, mieszkając i działając dla dobra mieszkańców.

Jednakże na dwa miesiące przed nadaniem imienia Franciszka Lebiedy naszej szkole, pojawiły się zastrzeżenia co do jego działalności po II wojnie światowej. Na niekorzyść przemawiał też fakt istnienia teczki Franciszka Lebiedy w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej. IPN dokonał weryfikacji postaci Franciszka Lebiedy stwierdzając, że „nie budzi zastrzeżeń w odniesieniu do art. 1 ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej” (cytat z pisma IPN z dnia 19.05.2017 r.). Instytut Pamięci Narodowej rozwiał wszelkie wątpliwości co do osoby naszego patrona, w którego prawość nieprzerwanie wierzyliśmy, utwierdzani w tym przekonaniu przez mieszkańców oraz pana Antoniego Krawczyka (wychowanka F. Lebiedy, historyka, emerytowanego profesora nadzwyczajnego UMCS). Po dokonaniu przeglądu zawartości akt profesor Krawczyk stwierdził: „Świadczą one wyłącznie pozytywnie o zachowaniu pana Lebiedy w okresie okupacji jak i późniejszym. Winny one być wykorzystane w celu kreowania dobrego wizerunku” patrona.

Grażyna Rakuś
Marta Żyśko

Odsłony: 3348