Andrzejki w naszej szkole

Opublikowano: środa, 30, listopad 2016

24 listopada w naszej szkole odbyły się andrzejki. Tradycyjnie, odpowiedzialna za tę uroczystość była klasa piąta. Przygotowania rozpoczęły się dość wcześnie- dzieci poszukiwały wróżb, elementów dekoracji i rekwizytów. Wśród priorytetów tegorocznego wieczoru andrzejkowo- katarzynkowego znalazła się samodzielność wychowanków i   rodzimy, polski charakter oprawy plastycznej. To założenie zubożyło nieco bogactwo motywów, bo nie było dyń, nietoperzy i duchów, a tylko klucze (życzliwie udostępnione przez szóstaków wraz z wychowawczynią p. Dalmatą) i różnorodne buty (w wykonaniu których bardzo pomogła w ramach lekcji plastyki p. Kulesza).

andrzejki 2016 14 20170129 2016288689

Często tak bywa, że wszelkie plany w konfrontacji z życiem, zmieniają się. Podobnie stało się z naszymi zamiarami co do zabawy andrzejkowej. Ostatecznie urządziliśmy tylko jedno stoisko pod hasłem „ Tak było dawniej”, pozostałe, na życzenie uczniów, miały bardziej współczesny charakter. W „starym” zakątku odbywał się obrzęd lania prawdziwego, pszczelego wosku przez dziurkę od klucza. Obsługą płyty grzejnej i roztapianiem wosku zajmowała się wychowawczyni klasy V, a sprawy magiczne należały do Macieja Rozwałki, który wystąpił w kompletnym stroju ludowym. To on odczytywał skomplikowane, woskowe wzory i figury, interpretując równocześnie ich znaczenie i wpływ na przyszłość wróżących sobie osób. Przepowiednie były różnorodne, wesołe, żartobliwe, ale i mrożące krew w żyłach- jak ta: „ o, widzę czaszeczkę, …”. Lepiej nie przytaczać ciągu dalszego.

Vis a vis ludowego stanowiska znajdowało się owocowe, które przygotowali chłopcy: Piotr Łaszcz i Mateusz Kurdziel. To była nowa wróżba- należało wyciągnąć los z cyfrą, a każdemu numerowi odpowiadał inny owoc. Kusiły apetyczne jabłka, banany, ananasy, pomarańcze… Chłopcy opowiadali, że najczęściej losowany był ananas, oznaczający zakup samochodu (malucha lub mustanga- tu fortuna nie miała pewności). Dekoracje samodzielnie wykonali wróżbici, według własnego pomysłu, a mama Mateusza uszyła mu piękną pelerynę. Dziękujemy!

Obok chłopaków ustawiła swój kram Agnieszka Smolińska, która ukrywała przyszłość pod pięcioma kubeczkami. Z jej wróżb można było dowiedzieć się, kto zostanie księdzem, kto sportowcem, milionerem, a komu pisane małżeństwo. Z Agnieszką sąsiadował sklep „U Andrzeja” oferujący za złotówkę wróżby z dwoma niespodziankami: słodką i kinder. Uwijały się tu dwie dziewczyny: Karolina Kanios i Kinga Tworek. To przedsięwzięcie było pracochłonne, bo należało zgromadzić opakowania po kinderkach, zabawki, cukierki, wydrukować wróżby i jeszcze to wszystko zapakować. Pomogli w tym koledzy z klasy, ale aranżacja stoiska należała do sympatycznych sprzedawczyń. Za cukierki dziękujemy mamie Maćka Rozwałki, p. Elżbiecie.

I kolejne stanowisko pozwalające poznać przyszłość. Przygotowała je Natalia Rozwód, u której rzucało się pieniędzmi do niedużej miski. Jeśli rzut był celny- znaczyło to, że pomyślane wcześniej marzenie spełni się. Kto nie trafił, nie mógł liczyć na powodzenie. W wystroju- pieniądze: małe, duże, metalowe, papierowe…

Kto był ciekaw imienia swojego przyszłego współmałżonka, podchodził do Kuby Bogunia i Sebastiana? Rozwoda, którzy trzymali w rękach duże, czerwone serca zapisane imionami dziewcząt i chłopców. Pytajnik przy Sebastianie to nie pomyłka, bo on mało przypominał chłopaka, w tej blond peruce i czerwonej sukience. Gratulacje za poczucie humoru, odwagę i zrozumienie, bo zabrakło nam dziewczyn, a serduszko z męskimi imionami musiała trzymać ona, inaczej przepowiednia nie spełniłaby się.

Wszystkie stanowiska cieszyły się wielką popularnością. Dzieci krążyły po sali i kilkakrotnie podchodziły do wróżbitów. Gdyby nie pączki, pewnie nie udałoby się zakończyć wróżenia, bo chętnych ciągle było wielu, ale żołądki upomniały się o swoje i wszyscy przemieścili się na dolny korytarz, gdzie wydawany był skromny poczęstunek. Skoro mowa o kulinariach, należy wspomnieć, że kontynuujemy słodką tradycję organizowania kawiarenki, w której serwowane były tym razem ciasta pieczone przez panie nauczycielki, kawa, herbata. Degustację prowadziły mamy, jeden tata i wielu uczniów. Nie zmarnował się ani jeden kawałek!

Klasa piąta stanęła na wysokości zadania i wykonała je bardzo dobrze, współpracując przy tym we własnej grupie, z innymi klasami, nauczycielami i rodzicami. Dziękujemy wszystkim!!! Przekonaliśmy się, że „całość to więcej niż suma części”.

GR